Gdy w kraju doszły do władzy siły wrogie Piłsudskiemu – Narodowa Demokracja porozumiała się z PSL Piast – Marszałek postanowił wycofać się z życia politycznego.
28 maja 1923, w dniu zaprzysiężenia rządu Wincentego Witosa, wyprowadził się z mieszkania służbowego i wyjechał z Warszawy. Zrezygnował też z funkcji szefa Sztabu Generalnego i przewodniczącego Ścisłej Rady Wojennej. Wraz z rodziną zamieszkał w Sulejówku, gdzie trwała jeszcze budowa nowego domu, finansowanego ze składek kombatantów.
Józef Piłsudski zamieszkał w Sulejówku jako osoba prywatna – lecz jego zwolennicy nie porzucili przekonania, że kiedyś powróci do władzy.
Samotnik z Sulejówka
Postać „Samotnika z Sulejówka” pobudzała wyobraźnię i podsycała nadzieje polityczne jego zwolenników. Pobyt Marszałka w Sulejówku porównywano do zesłania Napoleona na wyspę Elbę, a samą postać komendanta nazywano współczesnym Cyncynatem – nowym wcieleniem opisanej przez Tytusa Liwiusza osoby rzymskiego bohatera. Cyncynat na wezwanie ojczyzny porzucił pracę na roli by poprowadzić wojska do zwycięstwa nad ludem Ekwów, po czym zrzekł się władzy dyktatora i powrócił do zajęć rolniczych. Piłsudski, niczym Cyncynat, Piast Kołodziej lub Śpiący Rycerz spod Giewontu, odpowie na hasło „ojczyzna w potrzebie” i gotów będzie powrócić do służby publicznej. W istocie jednak dobrowolne wygnanie Komendanta było elementem długofalowej strategii, a Sulejówek stał się ważnym ośrodkiem gry politycznej. Bywali tu wojskowi, ministrowie i przedstawiciele stronnictw, nie wyłączając samego prezydenta – a spotkania o charakterze politycznym odbywały się często pod pretekstem zwykłych towarzyskich odwiedzin.
Wobec pogarszającej się sytuacji wewnętrznej w kraju – galopującej inflacji, zamachów bombowych i fali strajków – wobec niestabilnej sytuacji w Sejmie i utrudnionych działań władz państwowych, Sulejówek wydawał się punktem stałym na politycznej mapie, a w osobie jego gospodarza skupiały się nadzieje na lepszą przyszłość kraju. Toteż nic dziwnego, że kolejne przesilenia na szczytach władzy powodowały wzmożony ruch w Sulejówku. O kryzysie sejmowym spowodowanym kontrowersjami wokół reformy rolnej i dymisji rządu Witosa wspomina adiutant Marszałka w liście do majora Piaseckiego, gdzie – jak zwykle w Sulejówku – sprawy wagi państwowej mieszają się z codziennymi kłopotami. List jest niedatowany, pisany w pośpiechu, o czym świadczą liczne skróty w tekście. Widać wzburzenie autora sprawiło, że zamiast daty dziennej pojawiła się godzina: 19.30. Najprawdopodobniej był to wieczór 14 grudnia 1923:
List z Sulejówka, 19:20
Godz 19.20
Panie Majorze!
Berg przysłał dziś jakiejś mąki, cukru, gruszek i śliwek i słoniny. Ale może Panie majorze, nie tak częściowo – on niech przysyła, a razem i przysyłając niech zawsze parę słów napisze bym wiedział, czy wszystko co wysyła dochodzi.
Teraz – Panie Majorze, dziś tu w S.[ulejówku] mamy ostre pogot.[owie] z Sejmu. 14-tu posłów z „Piasta” oderwało się. Rataj podał się do dymisji. Rząd o godz. 7-mej
zbiera się i chcą podać się do dymisji. Albo dyktaturę. Powołali oddziały faszystów w pogotowiu. Mamy tu urwanie głowy, pełno gości.
K.[omendant] jedzie dopiero 18-go do Warsz.[awy]
Panie Majorze – proszę dla wzmocnienia ze 3-ch – 2-ch podoficerów pewnych lub ułanów dzisiaj jeszcze. Oni do niedzieli będą prawdopodobnie.
Może troszkę pieniędzy Pan Major przysłać będzie łaskaw.
Jabłonowski por.
Nowy rząd powstał 19 grudnia 1923, pod przewodnictwem Władysława Grabskiego, który – jako minister skarbu – wkrótce zreformuje finanse państwa. Nowy minister spraw wojskowych, piłsudczyk gen. Sosnkowski, już w styczniu 1924 rozpoczął starania o powrót Marszałka do najwyższych władz wojskowych. Proponował mu stanowisko przewodniczącego Ścisłej Rady Wojennej i Szefa Sztabu Generalnego. W tej sprawie odbyło się kilka zakulisowych spotkań o czym – oprócz zwykłych potrzeb – donosi Majorowi Piaseckiemu listem z 5 stycznia adiutant Marszałka, por. Jerzy Jabłonowski:
List z Sulejówka 5 I 1924, 18:35
Sobota dn 5.I.1924
Panie Majorze!
Aby puścić tego ordynansa, uł.[ana] Tomka, prosiła Komendantowa. Ja wobec tego odsyłam go, a proszę, by Pan Major był łaskaw przysłać tu kogoś. (Tu koniecznie potrzebni są 2aj chłopcy.) Za sanki Komendantowa bardzo dziękowała.
Chciałem przyjechać do pułku, ale przed chwilą wróciliśmy do Warszawy.
Wczoraj t.j. w piątek był K-[omen]dant w Belwederze.
Do 4tej rano u Świt.[alskich] była konferencja na której i Sosnkowski był. Dziś w sobotę, był K.[omendant] też w Belwederze. Byli tam Grabski – Sołtan – Sosnkowski – Zamoyski i wielu jeszcze.
Jutro radbym być u Pana Majora, lecz posyła mię K.[omendant] do Warsz.[awy], a w poniedziałek jedziemy z K.[omendantem] do Warsz.[awy] i możliwe, że urzędować K.[omendant] zacznie.
Chciałbym Panu Majorowi podać moje wydatki.
W przybliżeniu takie:
2 mundury Komendanta do pralni Chemicznej i Krawca. 27.000.000 + 115.000.000 = 142.– –.–. Naprawa pierścionka 20.– –.– R[ach]unki spółdzielni a) 9.– –.– b) 33.300.–.– Nafty balon szklanej 25.– –.– razem 250.– –.– z drobnymi wydatkami. – Kom[endantowa] – ma zapisane i ma mi zwrócić, jak będzie miała monetę, bo w czasie tych wydatków niemiała (sic!). Teraz dojdzie, raz jeszcze krawiec i materjał.
Otóż Panie Majorze, ja jak ciągnąłem gotówkę to nie wyrzucałem jej. To było koniecznością w tym czasie i Pan Major nie miał. Sobie tylko obuwie doprowadziłem do porządku
Przypuszczalnie Kom.[endant] zacznie urzędować w przyszłym tygodniu.
Może będę mógł w przyszłym tygodniu wpaść i zameldować Panu Majorowi o wszystkiem.
J Jabłonowski por
P.S. Pan Major będzie łaskaw Kazać furażu przysłać bo od kilku dni niemam, już siano i słomę kupiłem. i ordynansów.
J Jabłonowski por
Mimo niezachwianego przekonania adiutanta, że Komendant zacznie urzędować w przyszłym tygodniu, generał Sosnkowski nie zdołał przeforsować kandydatury Piłsudskiego na stanowisko szefa sztabu generalnego. Decyzja prezydenta Wojciechowskiego była odmowna. Wiadomość tę przywiózł do Sulejówka Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Bolesław Miklaszewski, towarzysz Piłsudskiego z czasów PPS. Był 8 stycznia 1924. Czas Komendanta jeszcze nie nadszedł.
Marszałek w niebezpieczeństwie
Czasy były niespokojne. Pogrążona w kryzysie gospodarczym Rzeczpospolita stała się areną działań sowieckiej siatki agenturalnej i powiązanych z nią lokalnych bojówek terrorystycznych – zbrojnego ramienia Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (potem KPP). Wiosną 1923 zamachy bombowe miały miejsce w Warszawie na Uniwersytecie, w redakcjach „Rzeczpospolitej” i „Gazety Warszawskiej”, w Krakowie w redakcji „Nowego Dziennika” i w domu rektora UJ Władysława Natansona, w wojskowych komendach uzupełnień w Częstochowie i w Białymstoku. Atakowano lokale partii politycznych, obiekty kolejowe i wojskowe, urzędy państwowe.
Na rozkaz przedstawiciela Kominternu Władimira Milutina prowadzono agitację wśród robotników i żołnierzy; oczywistym celem działań agentury była destabilizacja państwa.
Największym sukcesem terrorystów był zamach bombowy w Cytadeli Warszawskiej, 13 października 1923: wysadzono w powietrze główną prochownię a wraz z nią 40 wagonów wypełnionych prochem artyleryjskim. Zginęło 28 osób, 90 zostało rannych, zniszczono nie tylko zabudowania w cytadeli, ale także w okolicy.
W tej sytuacji nie trzeba było wielkiego wyrobienia politycznego by dojść do wniosku, że niebezpieczeństwo grozi także – a może przede wszystkim – Marszałkowi Piłsudskiemu. Już zresztą zabójca prezydenta Narutowicza przyznawał, że właściwym celem miał być Piłsudski – uratowała go tylko rezygnacja ze stanowiska prezydenta RP.
Z początkiem roku 1923 Mieczysław Łoganowski, protegowany Feliksa Dzierżyńskiego szef sowieckiej siatki agenturalnej w stolicy – formalnie dyplomata w sowieckim poselstwie – przedstawił swym mocodawcom kilka pomysłów, jak skutecznie pozbyć się Marszałka. Pomysł pierwszy, by bojówkarze, przebrani za endeckich studentów, zaatakowali willę w Sulejówku i po prostu zamordowali Komendanta, nie uzyskał akceptacji władz w Moskwie. Drugi, by podczas obchodów Święta 3 maja podłożyć bombę, która za jednym razem zabije dwóch marszałków – Piłsudskiego i Ferdynanda Focha, który był gościem uroczystości – również nie doszedł do skutku; akcję odwołano w ostatniej chwili.
W początkach maja nieznani sprawcy włamali się do prywatnego mieszkania Marszałka na Koszykowej, by zamiast cennych łupów wynieść tylko dokumenty i ordery. W konsekwencji, Piłsudski wyprowadził się tak szybko, jak tylko było to możliwe i zlikwidował warszawskie mieszkanie. 28 maja 1923 – w dniu zaprzysiężenia rządu Witosa – wyjechał do Sulejówka z całą rodziną. Mimo, że był osobą prywatną – niebezpieczeństwo nie znikło.
Jeszcze w marcu 1923 gen. Haller przedstawił marszałkowi Sejmu Ratajowi tajny raport, w którym stwierdzał:
Wśród organizacji komunistycznych (…) rozważano w ostatnich czasach w sposób konkretny zamach na Piłsudskiego (…) stwierdza Oddział II, iż wywiad bolszewicki w Warszawie zbierał (…) dane o położeniu willi Piłsudskiego w Sulejówku, otoczeniu, osobach mieszkających w willi (…)
W Sulejówku pani Aleksandra Piłsudska nie rozstawała się z rewolwerem: Niebawem zaczęły się niepokojące objawy i wydarzenia – czytamy w jej wspomnieniach. (…) – Nie wpłynęło to uspokajająco na moje nerwy. (…) Zamykałam na noc staranie okiennice wewnętrzne, a drzwi zasuwałam sztabą. Dawało to pewne zabezpieczenie w nocy. Ale w ciągu dnia wszystko było otwarte (…) Musiałam więc stale mieć uwagę skierowaną i na dzieci i na męża. Broń miałam zawsze przy sobie. Pierwszy do osobistej ochrony Komendanta zgłosił się rtm Kazimierz Jurgielewicz, wówczas oficer sztabu I Brygady Jazdy. Za zgodą swojego dowódcy oraz pani Marszałkowej zamieszkał w drewnianym domku koło willi „Milusin” i pozostał tam do późnej jesieni.
Gdy „nieznani sprawcy” ubrani w czapki studentów Akademii Handlowej obrzucili kamieniami willę Komendanta, stałą ochronę powierzono 7 pułkowi ułanów, który stacjonował w pobliskim Mińsku Mazowieckim: jedna sekcja erkaemów (7-8 żołnierzy) nieprzerwanie pełniła służbę na terenie posesji Marszałka. Na rozkaz swego dowódcy, mjr Piaseckiego, na czele kilku ułanów latem 1923 przybył do Sulejówka por. Jerzy Jabłonowski, by pełnić funkcję adiutanta Marszałka.
Stąd słał do niego listy, w których – prócz nieustannych próśb o pieniądze i inną pomoc materialną – stałym motywem jest nastrój zagrożenia i obawa przed zamachem na życie Marszałka.
List z Sulejówka 18 I 1924, godz. 20:05
S. dn. 18.I.1924 r., godz. 20:05
Panie Majorze!
Dwadzieścia biletów po 5.000.000 sztuka zamówiłem i jutro będą do odebrania w Warszawie. Niemogę przyjechać do pułku, bo cały tydzień jestem w drodze i w tej chwili wróciłem dopiero. Jutro również niemogę, gdyż mam wyjazd z K.[omendantem] do Warsz.[awy]
Może Pan Major przyszle (sic!) jakiego oficera z pieniędzmi, a ja go tu w Sulejówku poinformuję i ewentualnie spotkam się potym (sic!) w Warsz.[awie] Niech tak wyjedzie z Mińska, by tu w Sulejówku był do 15:30. po poł., bo o 16-tej wyjeżdżamy.
Teraz Panie Majorze musi to być ktoś taki, by mógł niektóre tajne bardziej rzeczy wiedzieć i powtórzyć Panu Majorowi, a są one bardzo ważne i pilne.
Teraz Panie Majorze okropnie mi potrzeba więcej gotówki, będę musiał mieć na te 3 dni do rozporządzenia. Może Berg słoniny przyszle (sic!) trochę.
K.[omendant] otrzymał wyrok śmierci anonimowy. Ten oficer co przyjedzie to poinformuje Pana Majorze, lepiej, by On o godz. 12:40 z Mińska wyjechał i widział się wcześniej ze mną.
Proszę Panie Majorze przyjąć najserdeczniejsze Pozdrowienia i wyrazy szacunku i poważania
J Jabłonowski por
Porucznik Jabłonowski pełnił swą służbę do końca lata 1924, lojalnie informując swego dowódcę o najdrobniejszych oznakach niebezpieczeństwa. Równocześnie, świadomy zagrożenia z wielu stron – również od wewnętrznych wrogów politycznych – starał się zachowywać najwyższą dyskrecję a sprawy tajne tylko z Panem Majorem załatwiać.
List z Sulejówka 1 IV 1924
Sulejówek 1/ IV – 1924r.
Panie Majorze!
Dziś z Warszawy wychodzi „Kasztanka” ze źrebakiem i jutro, lub pojutrze z Sulejówka do Mińska ją posyłam.
Czy Pan Major będzie łaskaw podesłać nawozu?
Z Prystorem widziałem się, ale ani słowa nie zamieniłem w sprawach które Pan Major mówił, bo uważam, że moim obowiązkiem [jest] tylko z Panem Majorem załatwiać. Był nadzwyczajnie uprzejmy.
Z Komendantową już tak jest, (…)
(…) jak Pan Major wie, tylko Berg rachunku za cały tydzień nie przysłał, a niewiem co tam się będzie należało, Komendantowa pytała już co on podał.
Tak jak Pan Major życzył sobie, z tym Pocholskim zrobiłem, prosiłem go do siebie i całą siłą nawiązuję jaknajlepszy kontakt z nim.
My tu wzmocniliśmy czujność od wczoraj, gdyż dochodzą znów ostrzeżenia.
Proszę, Panie Majorze, przyjąć wyrazy głębokiego szacunku i poważania
P.S. Jeśli Pan Major łaskaw to prosiłbym o 40 milionów za bilety, bo 40 milionów przedział I kl[asy] w jedną stronę wynosił.
Rząd Grabskiego, zaalarmowany tajnym meldunkiem o planowanym przez bolszewików zamachu na życie Marszałka, latem 1924 zlecił ministrowi spraw wojskowych zorganizowanie ochrony. Swą służbę w Sulejówku – tym razem już oficjalnie – nadal pełnić miał 7 Pułk Ułanów. Specjalna instrukcja, wydana przez Majora Piaseckiego nakazywała w wypadku zagrożenia (…) alarmować telefonicznie, a jeżeli linie telefoniczne byłyby zerwane – strzelać sygnały alarmowe rakietami kolorowymi, według ustalonego kodu. O ile to jest możliwe nie pokazywać się na oczy Marszałkowi, aby on nie wyczuł, że ochrona willi jest wzmocniona. Równocześnie w Mińsku, w koszarach, przez całą dobę dyżurował oficer, obserwując niebo w kierunku Sulejówka. Gdyby ukazała się rakieta, natychmiast miał powiadomić dowódcę, który wyśle do Sulejówka konny szwadron alarmowy.
Pogłoski o możliwym zamachu rozeszły się wśród legionistów błyskawicznie; wielu z nich przyjeżdżało do Sulejówka „na parę dni odpoczynku” – w istocie po to, by w razie potrzeby chronić Marszałka. Modne stało się spędzanie urlopów w Sulejówku – z tego samego powodu. Najgorzej – wspomina Pani Aleksandra – było z wyjazdami męża do Warszawy, bo nie było żadnej innej ochrony poza adiutantem, który mu towarzyszył. Nie miałam wtedy ani chwili spokoju. Porucznik Jabłonowski doskonale zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa:
List z Sulejówka, niedatowany (1924)
Panie Majorze,
Jutro jedzie Komendant do Warszawy, na posiedzenie Kapituły. Myśmy dostali wiadomość, by silną zorganizować osłonę – „bo wiedzą o tym”. Mamy być do soboty południa w Warszawie i wrócić z Komendantem. Ja poproszę Pana Majora o łaskawe przysłanie dla mnie ze 3 000 000 mp [marek polskich]
przez oddawcę niniejszego, chorążego, który z nami tu jest.
My mamy, od dziś do odwołania, pogotowie. Do Warszawy przyszedł 5ty p.uł. i jakieś baony piesze.
Bardzo przepraszam Pana Majora i pozostaję z wysokim szacunkiem,
Jabłonowski por.
Życie codzienne w Sulejówku
Dom przekazano mężowi – czytamy we wspomnieniach pani Aleksandry Piłsudskiej – kiedy budynek nie był jeszcze wykończony. (…) Sądziłam, że gdy na stałe przeniesiemy się do Sulejówka, mąż nareszcie wypocznie po tylu latach ciężkiej pracy. (…)
Dnie nie różniły się wiele od siebie. Ja wstawałam wcześnie, bo dzieci budziły się koło ósmej, mąż spał do dziesiątej. O tej godzinie podawałam mu śniadanie do łóżka. Przynosiłam mu także „Kurier Poranny” i „Ekspres”.
Wolny od funkcji państwowych, Marszałek poświęcał czas na studiowanie – najchętniej materiałów źródłowych: listów i pamiętników – a także na przygotowywanie swoich odczytów, wykładów i publikacji. Wieczorami, gdy dzieci już spały i cisza nocy opadała na ziemię, mąż rozpoczynał pracę – pisze pani Aleksandra. (…) Ponieważ nie znosił pisania, więc dyktował mnie, a czasem komuś ze znajomych. Pracę zaczynaliśmy w jego gabinecie koło jedenastej wieczorem, a kończyliśmy, pracując bez przerwy do drugiej, trzeciej nad ranem. Przez cały czas mąż chodził po pokoju, paląc papierosa za papierosem i dyktował płynnie, bez zająknienia (…). Po skończonej pracy piliśmy herbatę. Przez okno wpływał chłodny powiew poranka (…).
W Sulejówku powstały m.in. „Wspomnienie o Gabrielu Narutowiczu”, „Rok 1920”, „ O wartości żołnierza Legionów”, „Rok 1863”. Piłsudski postanowił, że odtąd będzie żyć z własnej pracy pisarskiej – za honoraria z książek i odczytów. Przyznaną mu przez Sejm dożywotnią pensję (1000 zł miesięcznie), jak również uposażenie, które z Ameryki przysyłał mu Komitet Obrony Narodowej (300 dolarów miesięcznie) przekazywał regularnie na Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie, na inwalidów wojennych, na wdowy i sieroty po poległych legionistach.
Mimo, że rodzina żyła bardzo skromnie, honorariów Marszałka często nie starczało na codzienne wydatki. Adiutant, por. Jabłonowski, który starał się usunąć z życia Marszałka wszelkie przyziemne troski, będąc w stałym kontakcie ze swoim dowódcą — majorem a potem pułkownikiem Piaseckim — zwracał się do niego o pomoc w różnych potrzebach, tak finansowych jak i praktycznych.
Listy podajemy w oryginalnej pisowni.
Przedświąteczny list z Sulejówka, niedatowany
Panie Majorze!
Serdecznie Panu Majorowi dziękuję za cały otrzymany w porządku transport, t.j. furę drzewa, słomę, siano, wóz i 10.000.000 marek.
Ja Panie Majorze wóz z kolumny taborowej zostawiam, a konie będą pracowały z 2-go szwadronu. Konie zaś, komuny z tego wozu – odsyłam, bo mi brak ubikacji na pomieszczenie. Furażem otrzymanym dzielę się z tym koniem Jurgielewicza. Gdyby Pan Major mógł, to prosiłbym jeszcze tych 10.000.000, bo to nie dla mnie.
Dzieci jak zobaczyły, że z pułku przyjechali – w krzyk, czy wózek jest i lalka i szlą przeze mnie gorącą prośbę do Pana Majora o – saneczki, wózek i lalkę.
Jeszcze jedno Panie majorze. Dziś przywiózł do Pana Majora list od płk „Karasza” Tokarzewskiego jeden oficer, z listem tym wybiera się z rana jutro, t.j. w niedzielę, Muzyka do Mińska do Pana Majora, jest to list w sprawie tej broni. Może Pan Major każe po niego wysłać na stację konie na ten pociąg [co] o godzinie 9 rano przychodzi do Mińska.
Co do tej broni, o której ma konferować z Panem Majorem kpt. Muzyka jutro, ja jak będę mógł to wpadnę i opowiem Panu Majorowi o całej tej organizacji, a tymczasem niech Pan major obieca mu (bo to jest zapalna głowa), a zwlecze tymczasem z przysyłaniem tejże.
Byłem właśnie na górze u Komendanta przed chwilą i prosili Marszałkostwo by Panu Majorowi od Nich przesłać serdeczne pozdrowienia.
Ja Panu Majorowi bardzo serdecznie również dziękuję i proszę przyjąć wyrazy szacunku i poważania.
Jurek Jabłonowski por.
List z Sulejówka 12 I 1924
Sulejówek dn 12.I.1924
Panie Majorze!
Mówiliśmy o zmianie koni, jakby zgadując, że będą potrzebne dobre konie. Otóż Panie Majorze, do Sulejówka i z tąd niemożna się dobić „autem” a Komendant i Komendantowa chcą w poniedziałek lub wtorek jechać do Warszawy sankami, te konie co są tu i uprzęże jest [sic!] szmatławe. Proszę więc może Pan Major będzie łaskaw przysłać
na poniedziałek dobrą parę koni by do Warszawy można było jeździć, szory i janczary.
Ja tego konia wierzchowego, co tu jest jako łącznikowy, odsyłam do pułku.
Jeszcze ostatnie prośby: aby Pan Major był łaskaw w przyszłym tygodniu mi 50.000.00 przysłać i ostatnia to kucharz i ordynans.
Dziś Komendantową musiałem od Rembertowa ratować saniami, bo wyjechała autem i to ugrzęzło, tak, że prosiła mię, by na przyszły raz już końmi wozić do Warszawy, aż stają troszkę śniegi i auto będzie mogło chodzić. –
Mam nakazane od Pani Marszałkowej przy najbliższym porozumiewaniu się z Panem Majorem przesłać od Niej –
Serdeczne Pozdrowienia. –
List z Sulejówka 11 III 1924
Panie Majorze!
Jutro t.j. w środę o godz 13.15 tym pociągiem, co do Mińska przychodzi, przyjeżdża „Komendantowa” z Dziećmi do Rudnickiej z zębami.
Pan Major będzie łaskaw wysłać na stację jakieś solidne pojazdy.
2. prawdopodobnie na Dworcu Pan Major będzie witał Komendantową w rejonie garnizonu swojego. Ja zostawię u R[udnickiej]
Komendanową, a sam, z całą chmarą przedimieninowych interesów, wpadnę na chwile do Pana Majora do pułku.
Proszę Panie Majorze przyjąć wyrazy głębokiego szacunku i poważania.
Jurek Jabłonowski por.
Sulejówek dn. 11.III.1924 godz. 22.45
W zdrojowisku
Doktorzy zalecają, bym jechał leczyć się za granicę, a ja pragnę na lato wyjechać do Druskiennik. Doktorzy mają swoją politykę, a ja swoją (…). Dla mego zdrowia potrzebne są tamtejsze lasy, gawęda z tamtejszymi ludźmi i smak tamtejszych potraw…
Marszałek przyjechał do Druskiennik po raz pierwszy w czerwcu 1924. Zażywał kąpieli solankowo-bromowych, spacerował brzegiem rzeki Ratniczanki, podziwiał powolny nurt Niemna i zapach sosnowych lasów. Do uzdrowiska wybrał się z całą rodziną – oraz z nieodłącznym adiutantem Jabłonowskim, który jak zwykle dwoił się i troił, by sprostać wymaganiom życia na wilegiaturze.
Na fotografii przedstawiającej Państwa Piłsudskich z adiutantem w czasie pobytu w Druskiennikach widnieje data 24 VII 1924
List z Druskiennik 11 VII 1924
Druskienniki 11.VII.1924
Panie Pułkowniku!
Bardzo Panu Pułkownikowi dziękuję za pieniądze i choć w części wykazuję owe niezbędne wydatki:
Za stołowanie się 5 tygodni po 8 i 1/2 złotego, co czyni 297 zł i 50 groszy.
Kąpiele 3 r. a 3 zł = 9 złotych
Ordynans z I-go p.p.Leg. 10 zł
pranie przeciętnie tygodniowo 2 zł = 10 zł
światło 3 złote, naprawa butów 9 złotych, odprasowanie munduru 1 1/2 zł. Przyjazd Śmigłego, Berbeckiego, a z tym goszczenie Ich adiutantów 20 zł, co czyni w sumie 360 złotych, a inne drobiazgi to pasty, to mydła
to butelka wody kolońskiej – pochłaniają sumy dość pokaźne.
Ja nie pozwoliłem sobie tu ani razu na pójście do cukierni. Dla Wandeczki, po przyjeździe kupiłem tu łopatkę, wózek, grabie i wiaderko – na Imieniny prezent – i wręczyłem zaznaczając iż jest to od pułku. Pan Pułkownik mi tego za złe nie weźmie?
Teraz Panie Pułkowniku, my z sąd 30go lipca wyjeżdżamy, będę tedy prosił Pana Pułkownika o 200 złotych dla zlikwidowania tu rachunków przed 30-tym, to je Galiński przeszle.
Proszę bardzo Pana Pułkownika jeszcze o poparcie
Galińskiego w robotach jakie ma przedprzyjaznem K.[omendanta] do S.[ulejówka] wykonać, a mianowicie: nawóz zwieźć. Szwoleżerowie mieli tez przysłać 50 wozów. Może Pan Pułkownik Jurgielewiczowi przypomnieć.
My po powrocie w Sulejówku będziemy 1 dzień wypoczywali, a zaraz 2go sierpnia K.[omendant] będzie na zjeździe Beliniaków, 6go w Ostrogu, 9go w Lublinie, 12 w Radomiu i Krakowie i ja proszę Pana Pułkownika o dokument i bilety na te wyjazdy, bo K.[omendant] mówi że ja będę musiał z Nim jeździć wszędzie.
Komendantowi ogromnie dobrze robi ta kuracja. Bardzo się poprawił, bóle ustały, przytył i nabrał cery. Komendantowa
i dzieci – również się poprawiły. Ja nie pozwalam tu nikomu najeżdżać Komendanta, a wie odpoczywają. _
Z „Muzyką” mialem tu małą nieprzyjemność, wylazł z niego taki „austryjak zupak”, ale go Komendant sam usadził i nie pozwolił mu się wtrącać do rzeczy należących do mnie, które mu wykazał. Powiedział mu, iż jestem oficjalnie „adiutantem Komendanta” bo sobie tego życzy, a teraz jeszcze większe fory mam u „Komendanta”.
Kończę już, pozwalam sobie przesłać Panu Pułkownikowi parę zdjęć z sąd i proszę przyjąć wyrazy mego wysokiego szacunku poważania, Jurek Jabłonowski por
Dziczyzna na stół
Zygmunt Piasecki – oficer ze starej, legionowej jeszcze gwardii — był jednym z tych żołnierzy, z którymi łączyły Komendanta więzy nie tylko wojskowe, ale także towarzyskie. Stacjonując ze swym 7 Pułkiem Ułanów w pobliskim Mińsku Mazowieckim, bywał częstym gościem w Sulejówku. W sezonie łowieckim na stół Marszałka trafiały przysyłane z Mińska głuszce i zające —
szkice z notatnika Zygmunta Piaseckiego
upolowane przez Piaseckiego, który był zapalonym myśliwym. Jak każą dobre obyczaje, państwo Piłsudscy każdą przesyłkę kwitowali uprzejmym liścikiem. Zachowało się kilka z nich.
Podziękowania od Aleksandry Piłsudskiej, 9 X 1921
Szanowny Panie Majorze!
Serdecznie dziękuję za przesłane zające.
Łączę wyrazy należytego szacunku i poważania.
A. Piłsudska
Podziękowania od Józefa Piłsudskiego
Podziękowania od Aleksandry Piłsudskiej, 14 II 1921
Podziękowania od Aleksandry Piłsudskiej wraz z zaproszeniem na odczyt
Kasztanka w Sulejówku
Wśród wielu innych zadań praktycznych, do obowiązków porucznika Jabłonowskiego należało sprowadzanie do Sulejówka Kasztanki, ukochanej klaczy Komendanta. Kasztanka, najsłynniejszy koń w historii Polski i nieodzowny element legionowej legendy, na co dzień trzymana była w stajniach 7 Pułku Ułanów w Mińsku Mazowieckim.
Brała udział we wszystkich uroczystościach i defiladach, a raz do roku, w dzień imienin Komendanta – 19 marca – odwiedzała swego pana. Między nimi istniało jakieś tajemne porozumienie, tak doskonałe, że oboje odczuwali swoje nastroje – pisała we wspomnieniach Aleksandra Piłsudska.